Zwiedzanie miało być bardziej szczegółowe, a nie z lotu ptaka więc wybraliśmy się samochodem. Najpierw do Hull, skąd promem dostaliśmy się do Rotterdamu. Podróż morska bardzo spokojna i komfortowa, zaciszna kajuta i minimalne kołysanie. Miodzio.
Potem długa, ale również komfortowa droga do Berlina. W Berlinie spędziliśmy niestety tylko jedną noc ale za to nocleg był w przemiłym pensjonacie na obrzeżach a kolację zjedliśmy ze znajomymi Simona Oliverem, Anją i ich dziećmi. Pyszna rybka i pyszna rozmowa o odkrywaniu nowych smaków i radości z gotowania zamiast kupowania gotowych dań w plastykowych torbach. Brakuje mi takich rozmów bo koleżanka, z którą pracuję nie gotuję i nigdy nie gotowała. Aż się nie chce wierzyć.Przy okazji rozmów i próbowania sałatek odkryłam oliwę z pestek dynii. Oliwa jest bardzo gęsta i bardzo ciemna ale pachnie jak przedsionek nieba. Drugiego dnia rano, zanim wyruszyliśmy pobiegłam do sklepu kupić małą buteleczkę. (I dobrze zrobiłam bo w Polsce cena tej oliwy jest horrendalnie wysoka). Polecam gorąco bo nawet kilka kropelek doda smaku nudnej sałacie. A to nasz pensjonat i uliczka, na której mieszkaliśmy. Szkoda, że swiatło było kiepskie bo pensjonat wewnątrz miał fantastyczny klimat.
Dokładniejsze zwiedzanie Berlina zostawiamy sobie na jakiś długi weekend.
1 comment:
Zdjatka faktycznie pozwalają domyslac sie klimatu, czekam cierpliwie na dalsza relacje z wakacyjnej wyprawy.
Post a Comment