Saturday, 24 October 2009

Wakacyjne wspomnienia - dlaczego krowa, który dużo muczy mało mleka daje ... i zdycha (806 mili w drodze)

Pierwszym polskim przystankiem na naszej rekonesansowej trasie było Smołdzino. Mała miejscowość na obrzeżach Sowińskiego Parku. Mała ale jara bo sklepów tam ci było dostatek. Początki, muszę przyznać, nie były łatwe. Właściciel gospodarstwa agroturystycznego wprawdzie odpisał na maila, co na polskie warunki jest już sukcesem, ale już z płatnością depozytu nie było łatwo bowiem Pan Tadeusz powiedział, że nie posiada konta bankowego. Jak można mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą i nie mieć konta bankowego nie zgadnę ale co było robić. Zależało nam na tym miejscu bo chcieliśmy poza zwiedzaniem porozmawiać z ludźmi, którzy realia prowadzenia takiego gospodartwa znają najlepiej. Moja mama dokonała przelewu pocztowego jak za dawnych i nie tak dobrych czasów i mogliśmy spać spokojnie.
Do Smołdzina przyjechaliśmy dość późno. Nie chcieliśmy jednak marnować wieczoru i przeszliśmy się na spacer. Do lasu był rzut beretem więc od razu wiedzieliśmy, gdzie wybierzemy się o jedenastej skoro świt  następnego dnia. Po drodze jednak naszą uwagę przykuło wycie młodego byczka. Słyszeliśmy go już wcześniej i myśleliśmy, że to typowe muczenie za mamą. Jednak w drodze powrotnej muszenie stało się bardziej żałosne i bolesne. Zobaczyliśmy gospodynię oglądającą cielaka. Piana leciała mu z pyska a brzuch był wzdęty. Gospodyni powiedziała, że jest gorący i tak napięty, że wydaje się, że zaraz eksploduje. Wsiadła do samochodu ale jak tylko jej samochód zniknął za zakrętem cielak padł sztywny na ziemię. W nocy mogliśmy widzieć ludzi wchodzących do szopy - pewnie już kroili nieboraka.
I niestety ten motyw trochę nienajlepszego na pierwszy rzut oka zajmowania się zwierzętami gospodarskimi przewijała się przez cały nasz pobyt. Krowy pasły się zaraz przy domu i mały wył już wcześniej. Może gdyby wcześniej sprawdzono dlaczego tak wyje.... Krów nie wystarczy wystawić na pastwisko i tyle. Pewnie coś nieborak zjadł. Czy można sprawdzić co rośnie na pastwisku wcześniej? Nie wiem. Ale kiedy ten mały padł sztywny w błoto to zapytałam sama siebie, dlaczego te gospodarstwa są tak często takie bałaganiarskie, brudne. Gadam jak miastowa baba? Może. Ale polskie gospodarstwa rolnicze nie słyną z porządku niestety.
A nasz gospodarz? Wbrew reklamie nie miał żadnych zwierząt. Kilka kaczek trzyma latem ale pewnie lądują w garnku jak tylko kończy się sezon. Pole się ostało i traktor ale tylko na przejażdżkę od czasu do czasu z wnukiem. Zachowało się kilka drzew owocowych ale ludziom już ponoć nawet za darmo nie chce się zbierać jabłek czy gruszek. "Jakby zebrać, umyć i do domu im przenieść to by może zjedli" - skwitował Pan Tadeusz. Wielka szkoda.
Generalnie, Smołdzino okazało się miłym miejscem, grzybów pod dostatkiem i do morza blisko. Nawet udało nam się między deszczami zwiedzić Łebę i dotrzeć do ruchomych wydm.

Ruchome wydmy.

Bez problemu można takie śliczności znaleźć w lasach Słowińskiego Parku Narodowego

I tylko to czyszczenie i obieranie potem...

1 comment:

Simon said...

Wiatr byl bardzo sliczne, ale widok byl fantastyczne. Grzyby i piasek nie sa dobry obiad, kiedy jadlem razem. Dzieki za super wakacje xx