Tuesday 20 March 2012

Miechunka - raz spróbować i wystarczy

Ten niepozorny owoc powyżej to miechunka (tutaj Physallis). Raz na jakiś czas skuszę się na egzotyczny owoc bo wiem, że w Polsce albo nie będzie albo będzie tak drogi, że zastanowię się dwa razy a potem stwierdzę, że nie warto ryzykować. W Bolton (jak i w całej Anglii) wymieszało się tyle narodowości, że różne cudeńka można znaleźć na straganie w dzień targowy. Miechunki nigdy w życiu nie widziałam i uwierzyłam opisowi na opakowaniu, który opisał tenże owoc następująco: miąższ przypominający pomidor, smak truskawki lub innego owocu. Co to znaczy innego owocu? A może to wyliczanka i na jaki trafi, na taki bęc?
Zasugerowałam się też sposobem podania chociaż powinna mi się zapalić czerwona lampa. I to dwa razy. Po pierwsze każdy owoc, który smakuje lepiej oblany czekoladą nie może smaczny. Po drugie skąd wiem na jaki owoc mi się trafi. Jak truskawka to jak cię mogę, ale jak będzie pomarańcza?
Najkrótszy komentarz, jakim mogę się podzielić to... nawet czekolada nie pomogła. Po prau dniach wyrzuciłam chyba połowę owoców miechunki. Szkoda, że oblałam je czekoladą bo ich kwaskowaty posmak dobrze by zrobił jakiejś sałatce. Prędko do miechunki nie wrócę (jeśli w ogóle) ale nadal uważam, że lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie spróbowało.