Sunday 23 March 2008

Wesołej i kolorowej Wielkanocy

Pomimo śniegu za oknem i niskich temperatur na zewnątrz życzę wszystkim wesołych, kolorowych i pysznych świąt.

Sunday 16 March 2008

Jak zdobywano prawo do chodzenia po górach

Obiecałam napisać na poważnie o chodzeniu po górach bo wcześniej mnie te owieczki „zbałamuciły” i nie byłam w stanie na poważnie do tematu podejść.
Ale teraz ochłonęłam, pomyślałam sobie, że przecież prędzej czy później te owieczki wylądują na naszych stołach jako baraninka i nie ma co się spoufalać.
Jak to było z tym chodzeniem po górach w Anglii? Otóż Brytyjczycy to taki szczęśliwy naród, który prawo własności ma opracowane do perfekcji. Każdy kawałek ziemi należał i należy do kogoś, w przeciwieństwie do naszej tradycji, gdzie przez długi czas wszystko były wszystkich czyli niczyje.
Jednak co jest przywilejem dla jednych dla innych jest utrapieniem. A sytuacja taka była uciążliwa dla tych, którzy mieszkają w dużym mieście i w weekend chcieliby aktywnie wypocząć. Niestety nie mogli oni pójśc w góry na spacer bo wejście na teren czyjegoś pola mogło się źle skończyć, a publicznych ścieżek nie było.
Sytuacja się zaognila do tego stopnia, że pewnego pięknego kwietniowego dnia (dokładnie 24 kwietnia 1932 roku) sfrustrowani ramblers (czyli aktywni spacerowicze górscy) pod przywództwem Benny’ego Rothmana postanowili zbiorowo złamać prawo pozbawiające ich dostępu do górskich widoków.
Doszło do starć z właścicielami gruntów, a gry turyści zeszli w doliny czekała tam na nich już policja. Chociaż wejście na czyjś teren nie jest przestępstwem aresztowani zostali skazani na cześć miesięcy więzienia pod pretekstem użycia siły przeciw właścicielom gruntów.
Dzięki odważnym skautom wszyscy poddani królowej (i imigranci cha cha cha) mają dziś oznakowane szlaki i publiczne ścieżki. Niestety często przecinają one prywatne zagrody i pola i można natrafić na szlaku na psa pilnującego obejścia. W zależności od psa może się to skończyć zabawnie lub nieprzyjemnie. Są też złośliwi rolnicy, którzy zakładają kłódki na bramach lub ustawiają inne zasieki i przeszkody.
Póki co, pozostaję wdzięczna Benny’emu i jego przyjaciołom za zdobycie również dla mnie prawa do łazikowania po podmokłych ale jakże pięknych okolicach Lancashire i nie tylko.

Typowa przeszkoda na szlaku - przejście przez płot rolnika.

Żeby owiecki nie przeszły a turysta podskocył, hej!

Golfiarze też ludzie i tylko na niskolatające piłeczki trzeba uważać.