Sunday 13 January 2013

Komunalne życie


Te zdjęcia wywołały dyskusję w naszym biurze. Dla tych, którzy nie wiedzą, pracuje w dziale zajmującym się rejestracja osób, które chciałyby dostać mieszkanie z urzędu i reklamą tychże (mieszkań, nie osób). Mniej więcej 10 osób znających system od podszewki ale żadna z tych osób, z jednym wyjątkiem, nie mieszka w tego typu domach. I stąd myślę dyskusja. To może najpierw zobaczmy zdjęcia.






Wszystkie były pokazane na wystawie w lokalnym muzeum w Bolton. Zdjęcia miały pokazać lokalną społeczność. Niewinne obrazki rodzin i znajomych pijących razem piwko i oglądających mecz. Czy to może wywołać gorącą dyskusję? A jednak.
Okazało się, że wizja domu i znajomych spędzających czas razem nie jest taka oczywista. Nie podobało się, że telewizor na zewnątrz więc hałas (oj, rozumiem), że dzieci niebezpiecznie bawią się ogniem, że na stole nie ma żadnego jedzenia (to moja uwaga, bo co to za dom, gdzie nie ma na stole kawałka ciasta, kawy i sałatki
itd).
Co ja o tym wszystkim myślę?
Od pięciu lat mieszkam w domu. Nigdy wcześniej nie miałam tego przywileju więc cały czas podejście Anglików do domów i mieszkań mnie zaskakuje. Dla mnie to narzekanie rozpuszczonych dzieci, które zawsze miały drogie zabawki i nagle muszą wycinać szabelkę z tektury. Zacznijmy od tego, że nasze miaszkania mierzy się w metrach kwadratowych, a nie liczbą sypialni jak w Anglii. Ja pamiętam, że nasz ‘duży pokój’ był salonem za dnia, jadalnią w czasie posiłku i sypialnią w nocy. Nigdy nie było w tym nic dziwnego. W naszym bloku było wszystko, i wariat, który chciał nas podpalić bo mu nie mówimy 'dzień dobry', i kilku pijaczków (jedne nawet mi dość bliski). Zdrad nie pamiętam, ale jako dzieci takie rzeczy nas
nie interesowały. I chyba za biednie było na takie wydumane rozrywki. Trzeba było stać za chlebem i tyle. Wspominam to wszystko ciepło bo to moje dzieciństwo. Pełne przyjaciół i znajomych, zabaw w Czterech pancernych, w złodziei i policjantów, w zakładanie kawiarni i restauracji (wydział urzędu miasta musiał nas nienawidzieć za stoliki z płyt chodnikowych). Straszne i smutne sprawy staramy się spychać.
Pamiętam chłopa krzyczącego z wozu w sobotę rano  „Kartofle, kartofle!” ale nie chcę pamiętać plamy krwi, śladu po dziecku, które wypadło z piątego piętra w bloku naprzeciwko. Czy dlatego, że moją jedyną tragedią była dziura w brodzie uważam, że przepisy angielskie są przesadzone i panikują bez potrzeby. W Anglii dzieci poniżej 10. roku życia nie mogą mieszkać w mieszkaniach na pierwszym piętrze. Była to dla mnie przesadzona panika bo sama mieszkałam na dziesiątym piętrze i moja mama przechodziła między balkonami bez żadnego zabezpieczenia. Szczęście? Opatrzność?
Dlaczego więc z lekkim niesmakiem patrzymy na te zdjęcia? Jesteśmy lepsi?

No comments: