Monday, 17 November 2008

Miodobranie

Zaczyna się oczywiście od pszczół. Mówić można o nich długo bo to niesamowite istotki są. Żeby wiedzieć jeszcze więcej i dorównać meżowi kupiłam nawet książkę, "Polubić pszczoły", i chociaż autorzy pewnie nigdy na żadne blogi nie zaglądają to może ktoś im doniesie, że ich książka jest tak ciężkostrawna jak dzieła zebrane Lenina. Jest nieprzyjazna jak sztuczny miód i chociaż nigdy nie poddaję się i czytam każdą książkę do końca to w tym przypadku musiałam wziąć urlop i odłożyć ją na kilka tygodni. Jeśli ktoś chce polubić pszczoły to niech szerokim łukiem omija tę książkę.
Potem jest już tylko bardzo lepko. Pomimo ochronnych fartuchów i fachowego sprzetu miód niemal unosi się w powietrzu.
Zdrapujemy wosk specjalnym grzebykiem,
Ramki wkładamy do wirnika. I pozwalamy mu się kręcić.
Dziesięć minut później odkręcamy zawór i pozwalamy miodzikowi płynąć cichutko wprost do wiaderka.

Potem jeszcze ze dwa razy przecedzamy miód, żeby nie było w nch wosku i pszczelich nóżek i do słoików.
Do pierników i ciasta "ciepanego" będzie jak znalazł.

4 comments:

Anonymous said...

mmmmmniam! :) Pozazdroscic! Ale pszczol, to ja sie jednak nawet tych ze zdjecia boje...;)

Simon said...

Dziekuje za pomoc na caly 'sticky' dzien. To ladny robic z Toba :-)

Anonymous said...

Slinka mi kapie, kiedy widze te struge miodu. Jak to musi pachniec?Czuje ten zapach i ten smak!!!

Anonymous said...

Miod jest miodzio, ale zapach miodu zjadanego z plastra pamieta sie cale zycie- to poezja