Friday, 10 August 2007

Pożegnanie "dwururkowego" kranu

Powoli dochodzimy do punktu kulminacyjnego remontu domu – całkowite przeobrażenie naszej łazienki. Zerwane są już tapety i płytki. Przyjechała nowa wanna, zlew i kibelek (siedzisko okazało się być polską produkcją Cersanitu ;-)). Kupiliśmy kafelki i pożyczyliśmy sprzęt do ich cięcia. I chociaż będzie pewnie ciężko przez kilka dni to jednak warto. Warto ponieważ niniejszym żegnamy ozięble (z domieszką ironii) ZLEW DWURURKOWY! A nasz zlew dwururkowy wygląda tak: Oczywiście brytyjczycy będą do końca swoich dni się upierać, że taki system jest bardziej wodooszczędny. Że niby zamykanie zlewu i napuszczanie wody jest lepsze? Śmiechu warte.
Zapraszam ich na lotnisko w Liverpoolu, gdzie nie ma zatyczki a krany nie mają pokręteł tylko działają gdy się je wciśnie.
I byłoby ok gdyby woda leciała po naciśnięciu przycisku przez jakiś czas jak to zwykle ma miejsce. Ale tam system jest tak sprytny (i pewnie wodooszczędny), że woda leci TYLKO gdy przycisk trzymasz. Tak więc trzymasz ten przycisk ale chcesz umyć ręce i nie możesz bo trzymasz przycisk. Dlatego jedną ręką trzymasz przycisk a drugą podstawiasz pod kran. Tylko który? Z ciepłą wodą czy zimną? Co z mydłem? Naciskasz ciepłą wodę podkładasz lewą rękę a potem zmiana warty. Masz już ręce namoczone. Teraz mydło. Mydlisz. Czas na spłukanie. Ale jak podstawisz pod ciepłą to się oparzysz bo woda się szybko nagrzewa. A pod zimną nie chcesz.
Namydloną reką przyciskasz knefel i podstawiasz rękę. Teraz druga. Ale namydliłeś przy okazji kran więc chcesz go opłukać. Ale wodą ciepłą czy zimną? Zabawa na całego!

Dlatego z uśmiechem kota z Chishire naszemu dwururkowemu kranowi mówimy: „You are the weakest link, goodbye”.

6 comments:

Anonymous said...

no to czekamy teraz na zdjecia nowej lazienki. Oczywiscie o wiele lepszej, bo z polskimi elementami :-)

Simon said...
This comment has been removed by the author.
Anonymous said...

Tak, angielski robotnik to podstawa ;-)

Anonymous said...

nie tylko polski produkty! a po co angielski robotnik? ;-)

Anonymous said...

No coz, wszystko, co brytyjskie jest be, jak dlugo sama nie staniesz sie Brytyjka. Krany nie sa sliczne, ale Anglik, by tego nie powiedzial, bo nie chcialby urazic wlasciciela kranu.Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.Tak naprawde, to sa drobiazgi.Moga denerwowac, jezeli dolozyc do tego powszechnie panujace przeswiadczenie, ze polacy jezdza konno po polach i nie znaja cywilizacji. Wlasnie slyszalam, ze jakis Kanadyjczyk myslal, ze nasze trzepaki to miejsce do przywiazywania koni. widok trzepaczki, wprawil go w oslupienie, bo nie wiedzial jak duzy musi byc komar, na ktorego poluje sie z tak duza lapka!!

Anonymous said...

Cześć Aga, długo się nie odzywałam - sporo pracy a internetu w domu jeszcze nie mam:-(.
Info o kranie i koncercie z zatyczkami rozbawiło mnie do łez a nawet bardziej.
Wybierasz się kiedyś do "starego kraju"? Daj znać, może znajdziesz czas aby się spotkać?
Chyba wolę zwykły system kontaktu - mailowy. Bloga fajnie się czyta, ale mail jest fajniejszy i już.
Czekam na następne relacje - bardzo niecierpliwie na nie czekam:-)
Mocno ściskam z deszczowej i zimnej Warszawy
Asia