Wednesday, 29 August 2007

Adios pomidory

Do niedawna działkowicze to była dla mnie banda staruszków, która lubi sobie posiać kilka kwiatków, a latem pozbierać trochę porzeczek bo przecież nic tak nie rozgrzewa starych kości jak naleweczka domowej roboty. Otóż okazuje się, że nawet takie mini-ogrodnictwo to poważna sprawa, a przeżycia pewnej kwietniowej licytacji nauczyły mnie, że nie należy się dziwić na widok dwóch leciwych pań wyrywających sobie doniczkę z pachnącym groszkiem.

Ale ad rem. Jest kwietniowy wczesny wieczór (publikacja mocno spóźniona). Bardzo ważny dzień dla każdego PRAWDZIWEGO działkowicza. Dzisiaj w Klubie Konserwatystów odbywa się coroczna aukcja roślinek. Każdy posiadacz działki z okręgu Rainford może sprzedać wyhodowane przez siebie „maleństwa”. Klub to taka trochę nasza remiza strażacka ze sceną po jednej stronie i barem po drugiej. Scena robi niesamowite wrażenie bo w tle ozdobiona jest kurtyną w kolorze błyszczącego złota.

Uczestnicy ustawiają swoje cenne okazy pomidorków, ogóreczków, kabaczków i sałatki na scenie a na podwyższeniu przed sceną zasiądzie prowadzący aukcję. I zaraz pierwszy stres i pierwsza walka o pozycję, w której licytowane będą roślinki. Rodzice Simona niestety niezrzeszeni lądują na przedostatniej pozycji. Nie poddajemy się jednak bo roślinki przez nich wystawione na sprzedaż są prima sort, specjalnie wybrane z myślą o koneserach. Tutaj nie ma żartów wszystko jak na prawdziwej aukcji: prowadzący bierze do ręki młotek i aukcję czas zacząć!

Młode tulipanki, krzaczki malin i truskawek, oberżyny i zioła. No i całe mnóstwo adios ulubionych pomidorów. W przeróżnych rozmiarach, kolorach (czerwone, różowe, żółte a nawet w paski) i gatunkach (Tigers Eyes, San Marzano, Bulls Eye, Red sea). Sześć krzaczków pomidorków Alicante, 10p za sztukę po raz pierwszy. Kto da więcej? 20p, kto da więcej? 25p. Ktoś przebije 25p? Nie, sprzedane za 25p dla państwa przy stoliku numer 8. Ile państwo biorą? Cztery. Licytował jeszcze pan przystoliku numer 15 więc ma szansę kupić pozostałe dwa krzaczki. Pomidorki Alicante poszły.
Po ponad trzech godzinach licytacji pomidorki, choć moje ulubione, już wychodzą mi bokiem. I tutaj przewagę mają teściowie. Z ich rzadkimi roślinkami pomimo dalekiej pozycji na liście licytujących wyjdą z 30 funtami w kieszeni.
Co jeszcze można kupić na aukcji? Buraczki - piętnaście sztuk z czego jedna z darmowym ślimakiem w promocji zgarnięte za funta i dziesięć pensów. Rekord to budka dla ptaków, która poszła za 15 funciaków. Z całych sił musiałam trzymać Simona, kiedy na scenę wjechała "robakarnia" czyli wielki plastikowy pojemnik z dżdżownicami do produkcji kompostu. Każdy chciałby mieć stado rozpasanych dżdżownic w ogródku ale żeby zaraz hodować 50 kilogramów tego paskudztwa to już przesada. Taka mini-fabryczka robaczków to marzenie działkowicza, którą można kupić w centrach ogrodowych za 60 funtów. Za ile pójdzie tutaj? Idea jest taka, że ma być tańsza niż w sklepie. Zaczynamy od 5 funtów, 10, 15.... 20...30...Simon zaczyna się wyrywać i wiem, że jedna chwila nieuwagi i podniesie rękę. Uff, dżdżownicownia poszła za 35 funtów; można usiąść spokojnie.
I to dosłownie spokojnie bo tutaj trzeba uważać na ruchy - chcesz pomachać do znajomego, podrapać się w głowę i przez nieuwagę możesz kupić fantastyczną tackę z liliami wodnymi czy cebulką-prymulką.
Aukcja trwa do późnych godzin nocnych ale my wychodzimy usatysfakcjonowani naszymi pomidorkami rasy Shirley zanim horda rozpromienionych moherowych beretów i ich mężów z peoniami i malinkami wylegnie na parking.

Plan był taki, że kiedy przyjdzie czas zbioru będziemy mogli przygotować zupkę pomidorową w całości z naszych własnych składników: pomidorki, cebulka, czosnek i pachnąca bazylia. Wszystko organiczne, własnoręcznie posiane lub na aukcji wywalczone. Niestety deszczowe lato popsuło nam szyki. Wszystkie pomidory zjadła grzybica. No cóż przyjdzie trenować mięśnie przed przyszłoroczną licytacją.

Na zdjęciu pomidorki, kiedy jeszcze mieliśmy nadzieję, że zbierzemy owoce ...
... i jak wyglądają dziś

No comments: