Monday, 13 August 2007

Bezkrwawe polowanie na mokradłach

W niedzielę wybraliśmy się na spacer w okolice Southport. Okolica nadmorska i dość snobistyczna. Mają za to dobrze zorganizowane punkty obserwacyjne ptaków na mokradłach. Wchodzi się do drewnianej budki z okienkami i nie zakłócając życia ptaków można obserwować.
Do tej pory myślałam, że obserwacja ptaków to taki sport dla nielicznych i starszych flegmatyków: bez pośpiechu, usiąść, zobaczyć, poszukać nazwy w atlasie. I tyle.
Nic z tych rzeczy. Przede wszystkim kiedy weszliśmy do jednego z punktów prawie wszystkie siedzenia były zajęte. Znaleźliśmy sobie kącik na szczęście. Simon wyjął lornetkę i próbowaliśmy dojrzeć ibisa kasztanowatego bo podobno tego dnia ktoś w tym miejscu go widział. Dobrze, że siedzieliśmy w kącie bo jak zobaczyłam jaki sprzęt do obserwacji mają zaawansowani członkowie Królewskiego Towarzystwa Opieki nad Ptakami (RSPB – Royal Society for the Protection of Birds) to zaniemówiłam. Lunety, lornetki i aparaty fotograficzne warte tyle co połowa naszej chaty. Każde z osobna dodam, a nie razem wzięte.
W środku sali siedział gość, który wszystko wiedział najlepiej i pomimo obowiązującej w obserwatorium ciszy postanowił wszystkich informować o tym, co widzi (to ten gość pierwszy z prawej).
Ten moment na zdjęciu to chwila, gdy krzyknął, że widzi na horyzoncie coś, ale to tylko plamka i to może być jastrząb albo jakiś inny drapieżnik. Dodał, że trudno mu ocenić bo to tylko punkcik na niebie. A jak Pan Mądraliński wiedział, że to nie pyłek na jego soczewce? Wszyscy jednak z przejęciem, którego nie widać na zdjęciu ale ręcze głową, spojrzeli w tym kierunku. I tak było co chwilę, on coś krzyknał i wszyscy, hopla!, lornetki w lewo a potem w prawo.
A on sprawdzał czy zamierzany efekt został osiągnięty - opierał się wygodnie na swoim krześle i patrzył czy wszyscy mają lornetki skierowane we właściwym kierunku. A niech no ktoś spróbował wyskoczyć z informacją, że widział jakiś rzadki okaz. Zaraz się okazywało, że nie tylko Pan Madraliński widział tego ptaka i to dawno temu ale ptak ten dodatkowo jadł mu z ręki. Przerzucali się nazwami ptaków, które widzieli jak małe dzieci w piaskownicy: a ja widziałam oceannika żółtopłtwowego a ja berniklę rdzwoszyjną. (nazwy ptaków są oczywiście wzięte z wikipedii bo ja to ignorant jestem).

I dobrze, że tacy ludzie są bo dzięki nim ktoś się opiekuje ptakami, Rospudy jest komu bronić a ja mogę soć naskrobać na bloga.

No comments: