Sunday, 12 October 2008

Dożynki

Trochę na wyrost nazwałam ten dzień dożynkami ale chyba lepszego określenia nie znajdę.
Z tańców ludowych byli tylko tancerze Morrisowi czyli kilku leciwych panów tańczących z dzwoneczkami na butach i kijami w ręku. Ale o tym już było więc nie ma się co powtarzać.
Na tego typu imprezach w Anglii nie ma niestety kaszanki i kiszonych ogórków ale są stare zdjęcia regionu, gdzie starsi mieszkańcy mogą sobie z łezką w oku powspominać i ...wyścigi fretek dla młodszych. Zdjęcia fretek nie mam bo biegały biedaczki w tunelach. Dzieciaki mogły też zobaczyć jak pracuje koń pociągowy. Koń prawdziwy więc pewnie niektórzy po raz pierwszy mieli okazję zobaczyć żywego konia. I nie mówię tu tylko o małych dzieciach bo ostatnio (dorosła) koleżanka z pracy doprowadziła mnie do łez. Kiedy jej powiedziałam, że jednym z marzeń Simona jest posiadanie traktora i i małego poletka ziemi do obrabiania odpowiedziała: Rolnik w Anglii? Ja myślałam, że tu jest za zimno na takie rzeczy". No i jak tu jej nie uściskać? Uściskać tak mocno, żeby cały McDonald's, który zatruwa jej mózg uszedł z organizmu.

Co poza tym jest na dożynkach? Jest pan, który piłą tarczową wyrabia krzesła drzewiane i pan robiący krzesła wiklinowe.

Mnie jednak zawsze przyciągają panie od robótek. Pierwsza koronkarka akurat robiła guziki więc dostaliśmy darmową lekcję robienia wełnianych guzików.Druga pani robiła koronkę na czułenkach. Oczywiście według niej ta metoda jet prosta i bardziej skomplikowane wzory robi się z na dwustu czułenkach ale ja dalej nie wiem jak to się robi. Kiedy chciałam dotknąć pani kulturalnie ale stanowczo mnie upomniała, że nitka jest powlekana srebrem i moje dotykanie złuszcza tę powłokę.

Ta technika nazywa się po angielsku bobbin lace a drewniane czułenka to bobbins.

Niektórzy jednak postanowili trudną technikę koronkarską zacząć od podstaw czyli prawidłowego dopasowania odpowiednich okularów:

1 comment:

Anonymous said...
This comment has been removed by a blog administrator.