Warsztaty okazały się wielkim rozczarowaniem bo pan, który miał zachęcać po prostu robił swoje nie patrząc nawet na publiczność, nie mowiąc już o zachęcaniu czy instruowaniu. Trudno, jak nie ma ochoty i woli być gburem to jego problem.
Do Victoria Baths warto było przyjechać tak czy siak, dla samego budynku i niesamowitych historii jak to z łazienkami drzewiej bywało.
Victoria Baths czyli manchesterskie Łazienki to trzy baseny zbudowane w 1906 roku. Niestety czas, który nie patrzy czy bogaty czy biedny tylko robi swoje tutaj również dokonał spustoszenia. Baseny, jak się można domyśleć nie pełnią już swojej funkcji. Jeden z nich został przykryty podłogą (ja wiem, że to brzmi absurdalnie) i teraz służy jako sala balowo-imprezowa. Cały przychód z organizowanych tutaj spotkań przeznaczony jest na renowację budynku i samych basenów. W zbiórce pomagają przewodnicy oraz takie znakomitości jak sunny Lowry – pierwsza Angielka, która przeplynela kanał La Manche, a która trenowała właśne w Victoria Baths.
Mnie zachwyciła nie tylko historia ale dawne zwyczaje nazwijmy je higieniczno-basenowe.
Wyobraźcie sobie taką robotniczą ulicę brytyjską. Rząd budynków – szereg za szeregiem. Każdy ma dwa piętra. Na dole salon, jadalnia i kuchnia, a na piętrze dwie albo trzy sypialnie. Brakuje Wam czegoś? No właśnie - nie ma łazienki. Wychodek był na zewnątrz – w naszym domu w Farnworth jeszcze się ostał kran, w miejscu, gdzie był kibel. Sąsiedzi przerobili swój klozet na szopę na narzędzia, a są tacy, którzy nadal mają wychodek na zewnatrz. Taki specjalny wychodek dla gości, żeby nie musieli się na piętro wspinać. Z czasem i postępem część sypialń na piętrze została przerobiona na łazienki.
A co robił lud pracujący, gdy nie było łazienek? W takich miejscach jak Victoria Baths nad basenem była antresola. Na tej antresoli rzędem stały wanny. I tam się chodziło na kąpiel. Ciekawe czy przegródki pozwalały na swobodną konwersację z sąsiadem moczącym się w wannie obok?
Pewnie nie wszystkich było stać na kąpiele. Równości nie było też jeśli chodzi o wstęp na basen.
Baseny, jak już wspomniałam były trzy. Największy był dla dżentelmanów I klasy. Drugi mniejszy był dla panów drugiej klasy a trzeci, najmniejszy, dla…zgadniecie? Oczywiście dla kobiet. Sam fakt, że panie miały najmniejszy basen to dopiero przedsmak tego, do czego musiały się panie przyzwyczaić. Oburzający był system zmiany wody w basenach. Wodę zmieniano co dwa tygodnie. Brzmi super? Co dwa tygodnie zmieniana była woda w basenie dla panow pierwszej klasy. Wpuszczano świeżą, a starą przelewano do basenu panów drugiej kategorii. Ciągu dalszego można się domyśleć. Woda z basenu panów drugiej kategorii była wpuszczana do basenu pań – pewnie jako “świeża”. Na szczęście to już historia. Teraz mamy równouprawnienie, woda jest zmieniana raz do roku, wszystkim po równo.
I na zakończenie zagadka jak najbardziej współczesna. Czego nie znajdziecie w żadnej łazience w Wielkiej Brytwannie? (odpowiedź w komentarzach za dni kilka ;-))
Mnie zachwyciła nie tylko historia ale dawne zwyczaje nazwijmy je higieniczno-basenowe.
Wyobraźcie sobie taką robotniczą ulicę brytyjską. Rząd budynków – szereg za szeregiem. Każdy ma dwa piętra. Na dole salon, jadalnia i kuchnia, a na piętrze dwie albo trzy sypialnie. Brakuje Wam czegoś? No właśnie - nie ma łazienki. Wychodek był na zewnątrz – w naszym domu w Farnworth jeszcze się ostał kran, w miejscu, gdzie był kibel. Sąsiedzi przerobili swój klozet na szopę na narzędzia, a są tacy, którzy nadal mają wychodek na zewnatrz. Taki specjalny wychodek dla gości, żeby nie musieli się na piętro wspinać. Z czasem i postępem część sypialń na piętrze została przerobiona na łazienki.
A co robił lud pracujący, gdy nie było łazienek? W takich miejscach jak Victoria Baths nad basenem była antresola. Na tej antresoli rzędem stały wanny. I tam się chodziło na kąpiel. Ciekawe czy przegródki pozwalały na swobodną konwersację z sąsiadem moczącym się w wannie obok?
Pewnie nie wszystkich było stać na kąpiele. Równości nie było też jeśli chodzi o wstęp na basen.
Baseny, jak już wspomniałam były trzy. Największy był dla dżentelmanów I klasy. Drugi mniejszy był dla panów drugiej klasy a trzeci, najmniejszy, dla…zgadniecie? Oczywiście dla kobiet. Sam fakt, że panie miały najmniejszy basen to dopiero przedsmak tego, do czego musiały się panie przyzwyczaić. Oburzający był system zmiany wody w basenach. Wodę zmieniano co dwa tygodnie. Brzmi super? Co dwa tygodnie zmieniana była woda w basenie dla panow pierwszej klasy. Wpuszczano świeżą, a starą przelewano do basenu panów drugiej kategorii. Ciągu dalszego można się domyśleć. Woda z basenu panów drugiej kategorii była wpuszczana do basenu pań – pewnie jako “świeża”. Na szczęście to już historia. Teraz mamy równouprawnienie, woda jest zmieniana raz do roku, wszystkim po równo.
I na zakończenie zagadka jak najbardziej współczesna. Czego nie znajdziecie w żadnej łazience w Wielkiej Brytwannie? (odpowiedź w komentarzach za dni kilka ;-))
3 comments:
Hmmm..., zakładając, że woda jednak tam jest (nawet jeśli oddzielnie zima i gorąca), to może nie ma prądu (tzn. gniazdek elektrycznych)? Ale to chyba jednak mało prawdopodobne... Jednak nic innego mi do głowy nie przychodzi.
Pozdrawiam
oks
Oksana, chapaux bas! Chyba w nagrodę przywiozę jakiegoś dobrego ale'a ;-)
Ze względu na przepisy bezpieczeństwa w angielskich łazienkach nie ma żadnych znanych nam gniazdek na 220V. Pstryczek-elektryczek też nie ma prawa wstępu i światło się włącza poprzez pociągnięcie sznureczka. Jedynym wyjątkiem od tych zasad jest słabiutkie i specjalnie przystosowane gniazdko na maszynkę do golenia. Można się śmiać, że gniazdko dla panów musi być specjalnie przystosowane ale z drugiej strony paniom nie ufa się ani trochę i nie zezwala na żadne urządzenia damskie w łazience. No i filmu grozy z wrzucaniem suszarki do wanny w Anglii nie da się nakręcić ;-)
Miałam nadzieję, że żartujesz. Ale jak przeczytałam to: http://www.tvn24.pl/-1,1537217,wiadomosc.html ,to troszkę przestaję się dziwić...
Pozdrawiam
oks
Post a Comment