Tuesday, 31 July 2007

Lake District – a miało być o górach

Korzystając z pięknej pogody wybraliśmy się w góry w okolice Lake District. Przepiękne połączenie gór i jezior. I górki wcale nie takie niskie, jak się spodziewałam bo nawet 3.000 m.n.p.m.

A skoro góry to ... owce. Przez ostatnie kilka dni myślałam o tych nieszczęsnych ogonkach, i obcinaniu, i gumkach, i o tym, co jest typową brytyjską pruderią a co nie. Podrążyłam temat troszkę.
Niestety, ze smutkiem muszę stwierdzić, że nakładanie gumek malutkim jagnięciom nie jest typowo brytyjskie. Mówię „niestety” bo wszelkie okaleczanie zwierząt jest obrzydliwe.
Na szczęście UE oficjalnie zabrania okaleczania, w tym: obcinania ogonków (bez względu na metodę), przycinania rogów, kolczykowania i innych. Ale....no właśnie. Zawsze jest jakieś „ale”. Obcinanie ogonków jest dopuszczalne jeśli istnieje ryzyko zarażenia jakimś pasożytem czy choróbskiem. A prawda jest taka, że jeśli te jagniątka, cielęta albo świnki (bo tym głównie obcina się ogonki) są hodowane w przemysłowych warunkach to ryzyko zarażenia jest duże.
I żeby nie było, że bronię metody gumkowej. Obydwie są okrutne i żadna nie jest lepsza. Obcinanie i przypalanie (mające zablokować krwawianie) jest równie bolesne jak zakładanie gumki. I nie jest dla mnie pocieszeniem żadnym, że zakładanie krążka zaciskowego (bo tak fachowo nazywają to producenci – 6,77 PLN za sto sztuk) skutkuje mniejszym wzrostem adrenaliny.
Obcinanie czy zakładanie krążka bardzo rzadko odbywa się w znieczuleniu.
Dlaczego nie stosuje się znieczulenia? Teoretycznie (z punktu widzenia czujacego człowieka), powinno się stosować lokalne znieczulenie. Zastrzyk podaje się 1-2 godzin przed cięciem i 15-20 minut przed założeniem gumki. Niestety, rolnik, który ma setki tysięcy owiec nie będzie się w to bawił i nie wiem czy są przepisy wymuszające i egzekwujące stosowanie znieczulenia. A raporty organizacji różnych zielonych pokazuje, że raczej nie. Na pocieszenie (niewielkie dla owiec i innych parzystokopytnych) można zastosować zastrzyk, który wstrzykuje się 15 sekund przed cięciem. Dalej boli ale ponoć stres mniejszy.
I bez względu czy obcinamy czy zakładamy gumki taka amputacja, poza oczywistym bólem w trakcie zabiegu, powoduje też chroniczny ból. U ludzi, którzy przeszli amputacje mówi się o bólu fantomowym i to chyba są podobne zjawiska. Jakikolwiek to ból, jego pochodzenie i nazwa dalej jest bólem. Poza tym, nieprawidłowo przeprowadzone obcięcie może doprowadzić do infekcji przerzucającej się na kręgosłup czy nerki.

Obcinanie i gumkowanie nie jest też tylko brytyjską pruderią (a jeśli nią jest to jej macki sięgają bardzo daleko). Zajrzałam na strony zarówno polskie np. http://www.agrosklep.agrosukces.pl/ jak i zagraniczne – głównie Nowa Zelandia i Australia bo to chyba najwięksi hodowcy owiec na świecie. To, co zobaczyłam jest przerażające. Szczerze mówiąc oglądanie tych stron ze sprzętem i filmami spowodowało, że znowu zaczęłam się zastanawiać nad przejściem na wegetarianizm.
Australia początkowo mnie mile zaskoczyła bo znalazłam informację o tym, że obcinanie ogonków (ang. docking) jest tam od 2004 roku zabronione. Niestety to prawo dotyczy jedynie psów. Jeśli chodzi o owce to tu już Australyjczycy się nie patyczkują. Osoby o mocnych nerwach mogą obejrzeć film na stronie http://www.savethesheep.com/ z procedury nazywanej mulesing czyli obcinanie kawałka skóry i ciała z okolic odbytu owcy.

Na polskiej stronie „rozczulił” mnie fragment następujący: „Prosiętom rzadko obcina się ogony w znieczuleniu, a weterynarz nie musi być obecny jeśli amputację przeprowadza się w pierwszym tygodniu życia prosięcia. Co ważne, powód dla którego obcina się ogony to przekonanie, że kiedy odetnie się jego koniec, pozostała część ogona jest bardziej wrażliwa i przez to prosię szybciej ucieka, kiedy inne próbują go ugryźć.”
Zapomnieli dodać, że świnie (zwierzęta bardzo mądre, czyste, przyjacielskie i wrażliwe) gryzą się bo są ściskane w malutkich przestrzeniach bez możliwości rycia, co kochają, a czasem nawet bez możliwości obrócenia się wokół własnej osi.
Zdjęcie rolnika obcinającego ogonek prosiaczkowi dla mnie ewidentnie pokazuje, że to zwierze raczej woli wolniej uciekać ale za to z ogonkiem.

Podejrzewam, że gdyby porozmawiać z rolnikami to ich tok myślenia jest taki sam jak na przykład myśliwych. Z jednej strony owszem strzelają do zwierzyny ale z drugiej strony to oni zimą je dokarmiają i chronią przed kłusownikami.

Żeby pokazać, że są też tacy, co dbają o swoje owieczki zdjęcie poidełka zrobione wysoko w górach. Takie poidełka są albo z wodą albo z cukrową bryłą do lizania – co by owieckom na hali się nie ckniło za cekoladą, hej! ;-).

A miało być o górach...

1 comment:

Anonymous said...

Czlowiek niestety jest drapieznikiem.Czlowiek potrafi byc zachlanny i okrutny.Kot nie lowi myszy, zeby sie zemscic, ale zeby przezyc.tygrys poluje, zeby wykarmic swoje potomstwo.Czesto ogladam na Animals Planet bezskuteczne polowania lwow, ktore nie sa w stanie wykarmic swoich dzieci, bo nie upolowaly slicznych antylop.drapiezniki to naturalny selektor, ktory eliminuje jednostki chore i slabe.