Tuesday, 2 November 2010

Intymne chwile z kozami

Jest zimny październikowy poranek. Wczesny poranek. Bardzo wczesny, niedzelny poranek. Nie wiedząc czego się spodziewać jedziemy do Chorley odwiedzić Jane i jej kozy. Kozy pewnie też byłby niepewne gdyby wiedziały, że dwoje kompletnych nowicjuszy będzie je doić.
Ze wszystkich zwierząt, które Simon chciałby hodować chyba najbardziej lubię kozy. Nie za duże, nie za małe, dają mleko, mięso i rozrywkę. Od czasu do czasu też mam dziwną chęć na przytulenie wielkiej, ciepłej głowy krowy.
Kozy grzecznie wchodzą na podium. Siadam obok i chcąc nie chcąc przechylałm głowę w stronę jej brzucha. Ciepłe furetko, ciepłe wymiona i ciche burczenie w jej żołądku. W moim pewnie też bo prawie bez śniadania jestem. Szkoda, że trzeba się spieszyć bo inne "panie" czekają w kolejce. Takie dojenie może mieć terapeutyczne właściwości. Kiedy jest cicho wokoło i tylko mleko cicho rozbija się o blaszane ściany wiaderka. Tylko dlaczego trzeba tak wcześnie wstawać???

No comments: