To było moje drugie głosowanie w lokalnych wyborach w Anglii i po raz kolejny mogę pochwalić bezstresową organizację przedwyborową czyli rejestrację i przesyłkę kart do głosowania. Nie musiałam robić absolutnie nic bo moja komisja wyborcza mnie zarejestrowała dwa lata temu i wystarczy.
Nie wszędzie jednak byo wesoło i w niektórych miejscach ludzie stali w kolejkach i nie dostali kart do głosowania bo dokładnie o godzinie 22.00 drzwi zamknięto i tyle. I przypomniała mi się historia pewnych polskich wyborów, kiedy to pan dozorca zaspał i cała Polska musiała czekać dłużej na pierwsze wyniki.
Dlaczego jednak Anglicy stali w kolejkach do urn wyborczych? Co takiego się stało, że postanowili ruszyć swoje, często opasłe ciała, i wyrazić co czują? No właśnie o to czucie chodzi. Poziom frustracji rządem Gordona Browna sięgła chyba zenitu. Kryzys niby się powoli kończy, ale wzrost przychodu narodowego o 0,1% to jeszcze nie świetlana przyszłość. Afera z wydatkami parlamentarzystów pokrywanymi przez podatników. Frustracja leniami żyjącymi z zasiłków i imigrantami zabierającymi pracę. Niebotycznie wysokie zadłużenie, które patrząc tylko na wartość finansową jest o wiele wyższe niż Grecji.
I to wszystko niestety sprawiło, że kampania wyborcza była głównie negatywna. Plakaty i ulotki nie mówiły o tym, co zrobią politycy ale dlaczego tak bardzo mają dosyć i przejedli im się Labourzyści.
Plakaty Konserwatystów wyglądały między innymi tak:
Wypuściłem 80.000 przestępców na wcześniejsze zwolnienia. Głosuj na mnie.
Wziąłem miliardy z budżetu emerytalnego. Głosuj na mnie.
I tak dalej w tym stylu o podwojeniu liczby bezrobotnych młodych ludzi itd. itp.
Ulotki niektórych kandydatów nie mówiły prawie nic o ich planach a tylo o tym jak bardzo zawiedli się na obecnym rządzie.
Wynik? W naszym regionie ponad 2000 ludzi głosowało na Brytyjską Partię Narodową (BNP - w skrócie rasiści) albo Brytyjski Partię Niezależną (UKIP - trochę mniej skrajni rasiści).
Mamy zawieszony parlament bo żadna z głównych trzech partii nie uzyskała znaczącej większości głosów. Skąd my to znamy?
Tak czy siak, miło było widzieć wreszcie flegmowatych Anglików poruszonych polityką. Czyżby polskie wpływy?
Prywatnie u nas całkiem inne, choć pewnie bardziej drastyczne wybory. Jedna z naszych trzech piękności musi odejść...(szczegóły kiedy już ostygniemy psychicznie).
2 comments:
Mysle,ze kiedy jest dobrze to ludzie nie interesuja sie polityka. Chcialabym wiec, by to Polacy stali sie flegmatyczni i obojetni na polityczne spory.Wiedzialabym wowczas, ze idzie lepsze:)))
Anglicy byli "rozpieszczeni" dwupartyjnym światem. Teraz są w szoku, że koalicja jest możliwa pomiędzy dwoma, całkowicie różnymi partiami i, że polityczne targi biorą góre nad wolą wyborców. Oj, jeszcze się muszą trochę nauczyć ;-)
Post a Comment