Stephen Hawking i kilku panów z uniwersytetów róznych postanowiło sprawdzić jak to było gdy jeszcze nic nie było. Stworzyli maszynę, która tak naprawde jest tunelem na 27 kilometrów, zmrozili ją i wpuścili w obieg dwie cząsteczki. Cząsteczki najpierw sobie krążyły, żeby po jakimś czasie być nakierowane na siebie nawzajem i spowodować wielkie bum. Wielkie bum, a przy okazji być może i jakaś czarna dziura powstanie i wchłonie nas.
Z zapartym tchem słuchałam relacji na żywo ze Szwajcarii i czekałam na kolejny początek albo pierwszy koniec świata.
Dzisiaj minęło kilka dni od eksperymentu i jeśli powstała czarna dziura, która nas wchłonęła to muszę z rozczarowniem powiedzieć, że w carnej dziurze żyje się dokładnie tak samo jak na ziemi. Nie było korków szampana i nie było wielkiej paniki choć być może kilka księży się oburzyło, że naukowcy się bawią w pana Boga i marzy im się znalezienie boskiej cząsteczki.
Ale jest spokojnie i nadal się kręci jak powiedział Galileusz. Niezbyt wiele osób się przejęło całym eksperymentem. Dlaczego?
Bo koniec świata to każdy ma swój. Osobisty i prywatny. Dla każdego inna chwila jest końcem świata. Czasami może nawet nie zdajemy sobie sprawy, że już nas nie ma. W Polsce w dniu eksperymentu ważniejsza była afera doktora G. W Wielkiej Brytanii, niestety jak co dzień ktoś kogoś pobił lub zabił. W Londynie już nie wiedzą co robić, żeby zatrzymać straszne statystyki mówiące, że już blisko 30 nastolatków zostało w tym roku zadźganych. Zadźganych nożem. Dorosłych, którzy giną od pobicia i noża i broni palnej to pewnie nikt nie jest w stanie policzyć. Głośna sprawa dotyczyła Garry’ego Newlove’a (takie ładne nazwisko). Banda rozbrykanych huliganów postanowiła zabawić się koparką na jego posesji. Kiedy wyszedł, żeby ich upomnieć pobili go tak bardzo, że Garry zmarł. Dlaczego?
Na klubie obok naszego domu (klubie tak na marginesie słynnego z brytyjskiego serialu komediowego „Phoenix Nights”) pojawiła się prosta odpowiedź na to pytanie: Młodzi ludzie się najnormalniej w świecie nudzą. I dopóki będą się nudzić dopóty nie pomogą kamery, ogrodzenia, specjalne „rozpraszacze” młodzieży czyli urządzenia produkujące dźwięki, których młode ucho nie znosi i które pomagają przegonić młodzież sprzed sklepu. Chociaż w tym przypadku nie wiem dlaczego po prostu nie grają muzyki klasycznej – byłoby równie skutecznie. A koniec świata? Każdy ma swój. Garry’ego zakończył się pewnego wieczoru na jego podwórku.
Mądry Czesław Miłosz już dawno temu wiedział, że innego końca świata nie będzie.
Dopisane 24 września. Życie dopisało epilog do historii o maszynie naukowców. Otóż maszyna się była zepsuła. Kolejne uruchomienie planowane jest na wiosnę 2009. Eh...a tyle było szumu.
2 comments:
"Boska cząstka" - ta nazwa/ określenie nie pochodzi od słowa Bóg czy bóg, tylko od nazwy pierwiastka boz/ albo bos. Prawda jak się to pięknie sprzedaje?
No proszę. Tak mnie to zaintrygowało, że zaczęłam sprawdzać. Nie wiedziałam jak ta cząstka się nazywa więc się cieszę, że się nauczyłam czegoś nowego – miło jest od czasu do czasu szare komórki połechtać. Dzięki Włoczynecie!
Ale co do nazwy to bym polemizowała bo po angielsku nazywa się ją „the God particle” a przeciez nazwa boson nie kojarzy sie z Bogiem po angielsku.
No i cycata, z której czerpię:
„Physicists the world over are hoping that Atlas will help unlock some deep scientific mysteries and perhaps even lead to discovery of the Higgs boson, sometimes called "the God particle" because it is believed its discovery will refine the understanding of exactly how the universe came to be and how it functions, and how mass came to be in the first place.”
Post a Comment